sobota, 23 czerwca 2012

http://finanse.wp.pl/gid,15113264,galeria.html?ticaid=1f941

Ile tracimy na stadionach?

dodane 2012-11-21 (16:03)
Który stadion stracił najwięcej?
fot.AFP

Który stadion stracił najwięcej?

Stadiony zbudowane na Euro 2012 chcą zarabiać miliony na serwerach, stacjach benzynowych, spotkaniach świadków Jehowy czy na strzelnicy do paintballa. Jednak ten rok wszystkie zakończą z co najmniej kilkumilionowymi stratami. Zyski przyjść mają dopiero za kilka lat. Miejmy nadzieję.

Sprawdziliśmy, ile trzeba dopłacić do obiektów w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu. Na rekordzistę z naszych podatków pójdzie ćwierć miliarda złotych!


Ile tracimy na stadionach?

dodane 2012-11-21 (16:03)
Stadion Miejski we Wrocławiu
fot.Robert Grahn/AFP

Stadion Miejski we Wrocławiu

W 2012 Stadion Miejski we Wrocławiu wygeneruje kilkadziesiąt milionów złotych straty. Dług pozostał między innymi po byłym operatorze stadionu amerykańskiej spółce SMG. Firma miała być kurą znoszącą złote jaja, a nie zorganizowała żadnej dużej imprezy.

W tym roku Wrocław przekazał na utrzymanie Stadionu Miejskiego 65 mln zł. Kilkanaście dni temu zarządzająca obiektem spółka Wrocław 2012 poprosiła o kolejne 7 mln zł. Pieniądze idą na wykończenie obiektu oraz na spłatę kredytu zaciągniętego na jego budowę.

Ile ostatecznie pod kreską będzie stadion? Tego nie wiadomo.
- Rok się jeszcze nie skończył więc trudno powiedzieć. W tej chwili najważniejsze dla nas jest dokończenie budowy stadionu. Szczególnie zależy nam na uruchomieniu systemu BMS, który pozwoli na zaoszczędzenie 20-30 proc. na ogrzewaniu czy prądzie oraz wykończeniu powierzchni biurowej - mówi Adam Burak, rzecznik spółki Wrocław 2012.

Z 10 tys. mkw. gotowych i niemal w całości wynajętych jest około 4 tys. Pozostałe biura mają gołe ściany i póki się to nie zmieni, nikt tam pracować nie będzie chciał. Można szacować, że przy średniej cenie 10-12 euro za mkw. stadion przy pełnym obłożeniu może zarobić około 5-6 mln zł rocznie.

Dodatkowo zyski przynieść ma też serwerownia, dla której zaplanowano miejsce w podziemiach obiektu. Choć mówi się o niej od dłuższego czasu, to na razie żadnej umowy nie ma. A serwery to nawet 2-3 mln zł czystego zysku. Kolejny milion może przynieść też hotel znajdujący się w bryle obiektu.

Natomiast na działce należącej do stadionu powstać ma stacja benzynowa oraz restauracja. Niestety to wszystko na razie plany.

Ile tracimy na stadionach?

dodane 2012-11-21 (16:03)
Najpiękniejszy, ale cały czas pod kreską
fot.Patrik Stollarz/AFP

Najpiękniejszy, ale cały czas pod kreską

Na czym stadion w Gdańsku zarabia? Przychody generuje wynajmowanie obiektu na imprezy i konferencje. Rocznie dochód z tego typu eventów ma wynieść milion złotych. Nawet kilkaset tysięcy przyniosą wycieczki po stadionie.

Nie udało nam się dowiedzieć, jakie korzyści PGE Arena Gdańsk czerpie z wynajmu lóż vipowskich. Wiadomo jedynie, że nie sprzedawały się najlepiej, bo po zmianie operatora ich ceny obniżono. - Do tej pory sprzedano 13 z 38 lóż - poinformował WP.PL Borys Hymczak, prezes spółki Arena Gdańsk Operator.

Cały czas trwa komercjalizacja powierzchni handlowej. Na razie otworzono restaurację i pub T29. W planach są tor kartingowy, klub fitness oraz strzelnica paintballowa.

Według miasta stadion zarobił na Euro 2012. Koszty przystosowania areny do turnieju wyniosły 4,34 mln zł. UEFA na konto Gdańska przelała 4,89 mln zł. W przyszłych latach takich prezentów już nie będzie.

Obecnie największy przychód generuje sprzedaż praw do nazwy stadionu. Do 2014 roku PGE zapłaci 35 mln zł, wychodzi więc 7 mln zł za sezon. Gdańsk jako pierwszy z miast-organizatorów zdecydował się na taki krok. Większość ekspertów podkreśla, że umowa, choć krótkoterminowa, to finansowo dla miasta jest bardzo korzystna.
 

http://finanse.wp.pl/kat,104124,title,Zagraniczni-turysci-wydali-podczas-Euro-wiecej-niz-oczekiwano,wid,14849887,wiadomosc.html?ticaid=1f022

Zagraniczni turyści wydali podczas Euro więcej niż oczekiwano

PAP | 16.08.2012 | 18:55

  A A A
Zagraniczni turyści wydali podczas Euro więcej niż oczekiwano

(fot. AFP)
O prawie 200 mln więcej niż zakładano wydali zagraniczni turyści, którzy odwiedzili Polskę podczas Euro 2012. Jak poinformowało w czwartek MSiT, zamiast oczekiwanych 800 mln zł obcokrajowcy wydali w ciągu trzech tygodni blisko 1 mld zł.
"Zgodnie z oficjalnymi danymi opublikowanymi na koniec lipca przez Instytut Turystyki, wydatkiturystów zagranicznych podczas Euro 2012 w Polsce okazały się znacznie wyższe od prognoz zawartych w raporcie Impact, dotyczącym wpływu Euro 2012 na gospodarkę Polski oraz wstępnych szacunków, sporządzonych tuż po zakończeniu turnieju" - czytamy w komunikacie Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Z opublikowanych przez Instytut Turystyki danych wynika, że statystyczny obcokrajowiec w trakcie całego pobytu na Euro 2012 w Polsce wydał średnio 1541 zł, a jego średnie dzienne wydatki wyniosły 243 zł. Biorąc pod uwagę wydatki związane z mistrzostwami, poniesione jeszcze przed przyjazdem do Polski - rezerwację miejsca noclegowego, transport, ubezpieczenie, zagraniczny turysta wydał średnio 2654 zł. Łączne wydatki cudzoziemców, którzy odwiedzili Polskę w trakcie Euro 2012, wyniosły 980 mln zł.


Jak podkreślił w przesłanym PAP dokumencie dyrektor ds. komunikacji w spółce PL.2012 Mikołaj Piotrowski, Polska zyskała na Euro 2012 nie tylko finansowo. - Niezwykle ważne jest wzmocnienie wizerunku Polski na arenie międzynarodowej - ocenił.



http://www.rp.pl/artykul/786683.html?p=1
http://www.rp.pl/galeria/757904,2,786683.html



W Toruniu zadłużenie na jednego mieszkańca wyniesie w tym roku 4,2 tysiąca złotych
autor: Dariusz Gojarski
źródło: Fotorzepa
W Toruniu zadłużenie na jednego mieszkańca wyniesie w tym roku 4,2 tysiąca złotych
źródło: Rzeczpospolita

Wartość długu wszystkich samorządów może wzrosnąć z 55 mld zł na koniec 2010 r. do 72,7 mld zł w tym roku - wynika z ich planów. To - w przeliczeniu na mieszkańca - niecałe 2 tys. zł. W kolejnych latach ma jednak spadać. W 2015 r. sięgać ma 57,7 mld zł. Prognozom władz lokalnych nie dowierza resort finansów i szykuje ustawy, które mają ograniczać wzrost długuOkoło 26,5 mld zł sięgnie w tym roku zadłużenie 32 największych aglomeracji. Najwyższe będzie w Toruniu
Inwestycje i zwiększone zadania samorządów powodują, że w tym roku wiele miast zwiększy swoje zadłużenie w stosunku do roku ubiegłego. By poprawić stan finansów, będą musiały część obciążeń przenieść na mieszkańców.
Inwestycje kosztują
Około 26,5 mld zł sięgną długi największych 32 polskich miast - wynika z analizy "Rz" ich planów finansów na ten rok. To ok. 6 proc. więcej niż rok wcześniej. W przeliczeniu na mieszkańca daje to średnio 2,6 tys. zł. W kilku miastach ta kwota ma być znacznie wyższa. W Toruniu - aż 4,2 tys. zł, we Wrocławiu i Poznaniu - po ok. 3,6 tys. zł.

Władze Torunia wyjaśniają, że to efekt planu inwestycyjnego. Budowa drugiego mostu na Wiśle (za ok. 700 mln zł) czy stworzenie Szybkiej Kolei Miejskiej (wspólnie z Bydgoszczą, wkład Torunia - 200 mln zł) przekraczają bieżące możliwości miasta, dlatego konieczne jest zaciąganie długów.
Wszystkie miasta tłumaczą się podobnie. Gdańsk (zadłużenie na osobę może sięgnąć w tym roku 3,3 tys. zł) zakończył niedawno jedną z największych inwestycji w swej historii: budowę Trasy WZ. Kosztowała 1,4 mld zł. - To unikatowy w skali kraju projekt łączący port morski z lotniskiem, przebijający się pod martwym korytem Wisły - mówi Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska. Po co miastu taka inwestycja? - Dzięki m.in. niej udrożnimy miasto. To nam pomoże w rozwoju - wyjaśnia Blacharska.
Wielkie miasta inwestują i zadłużają się mocniej niż inne. - W metropoliach jest inna skala potrzeb, które są pochodną liczby ludności i powierzchni. Dodatkowo komunikacja miejska, drogi i infrastruktura wodnościekowa, oświatowa czy kulturalna nie służą tylko mieszkańcom, ale i tysiącom przyjezdnych - zauważa Mirosław Dudziński, dyrektor w agencji ratingowej Fitch Polska. - A Warszawie, Wrocławowi, Gdańskowi i Poznaniowi przybyła dodatkowo inna funkcja: organizacja mistrzostw Euro 2012. Podejrzewam, że koszty budowy stadionów i połączeń komunikacyjnych stanowią tam poważną część obecnego zadłużenia.
Małe też w długach
Na tym tle nieoczekiwanie duże jest zadłużenie Włocławka (3,4 tys. zł per capita) czy Płocka (2,8 tys. zł). - Kto nie inwestuje, ten nie tylko stoi w miejscu, a wręcz się cofa - tłumaczy skarbnik Włocławka Janina Radzikowska. - Przez wiele poprzednich lat w mieście nie inwestowano. Potrzebne są o wiele większe nakłady.
- Mieszkańcy naciskali na takie inwestycje jak druga przeprawa na Wiśle, która przejęłaby ruch tranzytowy, lub hala widowiskowo-sportowa - mówi Barbara Szurgocińska, skarbnik Płocka.

Wszyscy rozmówcy "Rz" zgodnie podkreślają, że ich miasto stać na takie inwestycje i takie długi. Nie mają problemów z płynnością. Wyrzeczenia, by obsługiwać rosnące koszty zadłużenia, są jednak konieczne. Miasta zaczęły więc na gwałt oszczędzać, ograniczając wydatki. Najczęściej pod nóż idzie kultura (np. mniej imprez), sport (np. mniejsze granty dla klubów sportowych), bieżące utrzymanie dróg, zabytków, administracja (zwolnienie czy zamrożenie wynagrodzeń) czy oświata (np. likwidacja szkół). Starają się podnosić dochody, głębiej sięgając do kieszeni mieszkańców. Rosną więc ceny biletów komunikacji miejskiej, opłaty za przedszkola, podatki od nieruchomości itp.
- Obsługa zadłużenia to już poważne kwoty (ponad 300 mln zł w 2012 r. - red.), ale oszczędzamy nie tylko z tego powodu - komentuje Barbara Sajnaj, skarbnik Poznania. - Gdyby nie różne decyzje rządu, mielibyśmy więcej pieniędzy w budżecie. Zmiana stawek PIT i ulga prorodzinna kosztuje nas ok. 180 - 200 mln zł rocznie. W tym roku znowu będziemy obciążeni zadaniami bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego: podwyżki wynikające z Karty nauczyciela, realizacja ustawy o wspieraniu rodzin i pieczy zastępczej czy podwyżki składki rentowej.



http://media.wp.pl/kat,1022955,wid,14737794,wiadomosc.html?ticaid=1ec4f

Co zostanie po Euro 2012?

  A A A

fot. Agnieszka Dzido
Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej, jedna z kilku największych imprez tego typu na świecie, dobiegły końca. Sukcesu sportowego na nich nie odnieśliśmy, ale nasze nadzieje związane z tym wydarzeniem miały przede wszystkim wymiar gospodarczy i społeczny. Wszak najważniejsze osoby w państwie składały deklaracje, że ma to być okazja do dokonania skoku cywilizacyjnego. Że będzie to lokomotywa, która pociągnie nasz kraj na tory przyspieszonego rozwoju. Dlatego wraz z zakończeniem ostatniego meczu mistrzostw na Stadionie Narodowym przyszedł czas na sporządzenie bilansu ekonomicznych strat i korzyści. Czy nasze nadzieje się spełniły? Czy coś zyskaliśmy i co oprócz sportowych wrażeń nam z tego zostanie? 

Ostatni numer

Z dwóch organizatorów gorszy bilans ma nasz wschodni partner. Zaangażował on w przygotowanie mistrzostw proporcjonalnie do swoich możliwości znacznie większe środki niż Polska. Wydano tam równowartość ok. 50 mld zł, co stanowiło 9 proc. ukraińskiego Produktu Krajowego Brutto. U nas znacznie wyższe wydatki stanowiły 5,2 proc. PKB. Co więcej, rząd w Kijowie nie mógł korzystać z funduszy unijnych i wszystko sfinansował z nowych kredytów, które teraz trzeba będzie spłacać. Inwestycje drogowe i kolejowe miały jeszcze bardziej punktowy charakter niż u nas i nie wpłynęły znacząco na podniesienie jakości całego systemu transportowego. Najlepszy efekt podobnie jak u nas osiągnięto w ruchu lotniczym. We wszystkich miastach, gdzie odbywały się turniejowe mecze, wybudowano nowe terminale, a w kijowskim Boryspolu nawet 2. Wraz z budową 4 stadionów był to olbrzymi impuls rozwojowy dla ukraińskiej gospodarki. Mimo to w pierwszym kwartale tego roku PKB Ukrainy wzrósł zaledwie o 1,8 proc., podczas gdy szacunki rządowe zakładały 3,9 proc. Po Euro 2012 może być tylko gorzej, gdyż stanie rynek budowlany. Zła atmosfera polityczna wokół Ukrainy związana z uwięzieniem byłej premier Julii Tymoszenko spowodowała dużo mniejszy napływ zagranicznych gości. Nawet spośród 7 drużyn piłkarskich grających na tamtejszych stadionach tylko 3 za miejsce stałego zakwaterowania wybrały Ukrainę. Nie osiągnięto też politycznego celu polegającego na przyciągnięciu Ukrainy do UE.

Wielkie inwestycje 

Trudno jest precyzyjnie ustalić, ile wydaliśmy na przygotowania do EURO 2012. Dlatego, że oprócz wielkich inwestycji ponieśliśmy różne mniejsze koszty związane np. z zapewnieniem bezpieczeństwa czy tzw. estetyzacją. Chodzi o zwykłe przykrycie płachtami położonych w ważnych punktach i szpecących wygląd miast obiektów, na których remont zabrakło albo czasu, albo pieniędzy. Ale zliczając pieniądze przeznaczone na najważniejsze inwestycje, można oszacować, że wydaliśmy ponad 84 mld zł. Z tego tylko ok. 5 proc. to koszty stadionów i hoteli. Zdecydowana większość, bo ok. 86 proc., poszła na drogi, koleje, lotniska i transport miejski. Z ambitnych planów w tym zakresie zrealizowano mniej więcej połowę. Najlepiej poszło z budową terminali lotniczych. Te, które zbudowano we Wrocławiu, Gdańsku i Poznaniu, są na światowym poziomie i będą one trwałą wizytówką. Dużo gorzej wyglądają autostrady. Żadna z nich nie jest gotowa w całości, a przejezdność A2 między Łodzią i Warszawą to wstydliwa prowizorka. Najgorzej wypadły inwestycje kolejowe. PKP Intercity woziło zagranicznych gości starymi pociągami, a modernizacja linii kolejowej ze stolicy do Gdańska pozostała daleko w tyle. Poza kilkoma odnowionymi dworcami nie było zbyt wiele osiągnięć. Ale dobre i to.

Co bardzo ważne, ok. jednej trzeciej wydatków pochodziło z funduszy unijnych. Ich przyznanie nie było związane z Euro 2012. Gdyby tej imprezy nie było, i tak musielibyśmy je wydać na budowę nowej infrastruktury transportowej. Organizacja tak wielkiej imprezy stworzyła nowe miejsca pracy. Szacuje się, że było to 20-30 tys. Niestety, prawie w całości jest to zatrudnienie okresowe. Być może bardziej trwałe efekty Euro 2012 przyniesie w turystyce. Wiele osób z zagranicy przy okazji meczów swojej narodowej drużyny po raz pierwszy przyjechało do Polski. Wstępne informacje mówią, że było to ok. 0,5 mln osób, z których każda wydała od kilkudziesięciu do kilkuset euro. Jeśli wyjechali z dobrymi wrażeniami, mogą wrócić nad Wisłę przy najbliższej okazji i zachęcić innych. Największe wyzwanie to dalsze zagospodarowanie Stadionu Narodowego. O ile bowiem w pozostałych miastach Euro 2012 na tamtejszych obiektach będą grały drużyny miejscowych klubów, to w Warszawie mają one swoje stadiony, a Narodowy skazany jest tylko na organizację wielkich imprez i koncertów. Czy to wystarczy, aby zarobić na bieżące utrzymanie? Oby nie było tak jak w Portugalii, która organizowała poprzednie Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w 2008 r. Z 10 stadionów przygotowanych na tamtą imprezę tylko 3 były w stanie na siebie zarobić i nie przynosiły strat. Do przeprowadzenia pełnej oceny nie mamy jeszcze wszystkich danych. Już teraz jednak widać, że nasze oczekiwania związane z tą imprezą były zbyt wygórowane nie tylko w kontekście naszej drużyny.

Bogusław Kowalski